Pod Żabką
dorosły mężczyzna z lekką nadwagą, przebrany za wampira, wcina hamburgera.
Informuje kolegów, że kończą mu się mangi do oglądania. Ci, również w przebraniach
— jeden przypomina skrzyżowanie Koszałka Opałka z Włóczykijem z Muminków, tyle
że w japońskich drewnianych sandałach — nie reagują. Jedzą.
Wchodzę do sklepu, a tam ciąg dalszy. Dorosła, młoda kobieta ze sporą nadwagą, przebrana za japońską uczennicę – krótka spódniczka, białe podkolanówki, peruka – odbiera swoją bułę. Koleżanki, choć nic nie odbierają, wyglądają, jakby zjadły już niejedną. Wszystkie przebrane za księżniczki z mangi.
Po szybkim sprawdzeniu w internecie okazało się, że to konwent kultury dalekowschodniej. Poczułem się jak w „Powiększeniu” Antonioniego – tylko nikt nie zagrał mi piłeczki. I całe szczęście, bo to mógłby być hamburger.
Wieczorem planuję zakraść się na tę imprezę z doniczką na głowie – dam znać, jak było. W razie potrzeby salwuję się ucieczką, rozrzucając za sobą hot-dogi z Żabki. To powinno zatrzymać ewentualny pościg. Ruch to zdrowie!
Ninja – bez odbioru!