sobota, 9 listopada 2024

...

Zrobiłem to, wsiadłem w samochód i ruszyłem w jesień. Co to był za dzień: piękne słońce, kolorowe drzewa – jednym słowem: złota polska. A potem dostałem wezwanie od straży miejskiej – zaparkowałem samochód i nie zachowałem 1,5 m miejsca na chodniku dla pieszych. Sytuacja jest poważna: grozi mi mandat albo pouczenie – być może skierowanie na rozstrzelanie, oczywiście w rodzinnej atmosferze. Wezwanie jest o tyle dziwne, że zawsze parkuję samochód w tym miejscu – jak i reszta mieszkańców – dwoma kołami. W związku z tym musi chodzić o centymetry. Czyli np. zamiast 150 cm zostawiłem 145 cm albo, o zgrozo, tylko 140 cm. I żeby było jasne – nie mam problemu z tym przepisem, tylko może niech ktoś namaluje linie na chodnikach. Inaczej będę musiał się zaopatrzyć w miarę. Wyobrażacie sobie kierowców wysiadających z samochodów z linijkami, monstrualnymi ekierkami, taśmami? Robiących obliczenia, uwzględniających błędy pomiaru – takie jak rozciągliwość taśmy, warunki pogodowe (w przypadku taśm stalowych) czy chociażby zachmurzenie (w przypadku mierników laserowych)? Tak, ja to widzę. Obowiązek posiadania nie tylko trójkąta, kamizelki, gaśnicy, opcjonalnie apteczki (chwilowo nie ma obowiązku), ale także profesjonalnej taśmy pomiarowej, a może i teodolitu – czy to jest jakiś spisek geodetów? Wiem, wiem, najnowsze samochody mierzą nawet puls i podają środki uspokajające – w razie potrzeby. To ja poproszę!